***


Autor: angelous
06 września 2007, 23:30

 "Żaden dobry uczynek nie uchodzi bezkarnie."

Cytat pochodzi z filmu "Next". Filmy głupi jak lato z radiem a jednak ten cytat ma trochę racji. Już piszę o co mi chodzi...

Buszowałem sobie trochę w necie i w pewnym momencie zacząłem czytać prawo Kościoła Katolickiego. Dowiedziałem się jednej arcyciekawej rzeczy. Zrobiłem coś przez co automatycznie zostałem ekskomunikowany z Kościoła Katolickiego... Innymi słowy nie mam prawa brać udziału w żadnych mszach ani innych obrządkach dotyczących religii rzymsko-katolickiej.

Pewnego razu zostałem poproszony (a może sam zaproponowałem?) o pomoc. Pomogłem. Nie była to prośba w stylu "pożycz ołówek". Może gdybym wtedy nie pomógł los pewnej osoby by się potoczył całkiem inaczej ale kto wie co by wtedy życie innego wymyśliło.

Wprawdzie mój stosunek do KK jest w miarę "luźny" lecz trochę się przejąłem jak to przeczytałem. Chodzi mi o te prawo. Na msze i tak nie uczęszczam lecz nie znaczy to, że jestem niewierzący i jest mi obojętne to co będzie afterlife. Nie boję się śmierci samej w sobie ale tego co będzie po niej. A widzę tylko 2 rozwiązania. Te "na górze" i te "na dole". Te na dole nie jest raczej zbyt przyjemne. Wieczne męki, cierpienia etc. Nie sądzę by to był ból fizyczny. Takiego owszem boję się ale nie aż tak jak bólu psychicznego. Boję się, że piekło to będzie przeżywanie wciąż na nowo tych najgorszych momentów ze swojego życia. Tak sobie je wyobrażam. I boję się tego, nawet bardzo. Dlatego ekskomunika wywarła na mnie taki wpływ. Jeśli równa się ona straceniu szansy na zbawienie to muszę coś z tym zrobić... Nie wiem dokładnie co się dzieje z osobą ekskomunikowaną, muszę to sprawdzić w księgach. Aczkolwiek jak mówiłem - wywarło na mnie to wpływ i nie jest dla mnie to żadną "błahostką"....

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz