09 czerwca 2007, 23:15
Dzisiaj zdawałem w Białymstoku pierwszą część CAE - speaking i listening. Ale po kolei...
Wyruszyłem na podbój Podlasia pociągiem 07.40 (środek nocy). Na miejscu byłem o 09.16. Odprowadziłem Solę na przystanek a sam udałem się do McDonaldu=D. Ten CAE to tylko wymówka by rodzice puścili do Białego do McDonaldu=P. Po degustacji, konsumpcji i napchaniu się jak dzika świnia oddaliłem się z tej świątyni w poszukiwaniu swojego miejsca przeznaczenia. Na początku trochę się zamotałem i pogubiłem w tej wiosce ale jakoś podołałem zadaniu. Oczywiście musiałem przejść błyskawiczny kurs czytania mapy nim doszedłem do celu. Na miejscu spotkałem więcej znajomych z Ełku niż spotykam na codzień. Naliczyłem 13-15 osób. Nim Sola wróciła z Auchan trochę się poszwędałem. W końcu nadszedł czas speakingu...
Speaking:
Po wejściu do sali oczekiwań zaczęłem prowadzić konwersację z kobietą w wieku podchodzącym pod 50tkę. Było całkiem sympatycznie=]. Dowiedziałem się siedząc tam, że moją "partnerką" do speakingu będzie dziewczyna z Ełku - rok młodsza również z mojej szkoły z matfizu=]. Mówiło mi się całkiem w porządku. O dziwo tak bardzo się nie zestresowałem. Trochę tylko jestem zły na siebie, że używałem tak banalnego słownictwa. No i moja partnerka była trochę zbyt wygadana i mi kradła czas=/. Ale nie było najgorzej=]
Po speakingu miałem ponad 3 godzinną przerwę. Udaliśmy się z Solą do McDonaldu=D (znowu:). Zdobyłem tam ładne różowo-dziwne coś dla Zająca=] Po wyjściu z tej wykwintnej restauracji rozpoczeliśmy łowy na ołówek. Zdarli ze mnie majątek za niego=/ Niedługo później zaczął się listening...
Listening:
W pierwszej części miałem drobne dziury w pamięci dotyczące pisowni niektórych wyrazów. W drugiej części, która nota bene była puszczana tylko raz, nie usłyszałem 2 informacji. W trzeciej części, gdzie do każdego pytania były po 4 warianty odpowiedzi, zawsze pasowały mi 2=/. Toteż taka mała strzelnica. A czwarta część to już w ogóle porażka - strzelnica to za mało powiedziane... tam było strzelanie jak na Omacha Beach.... Poza tym było mi mało czasu. Mimo że większość rozumiałem to jednak nie nadążałem z analizowaniem odpowiedzi. Nie jestem zadowolony z tej części=/
Po examie udaliśmy się na piwo. Znaleźliśmy jakiś bar (serdecznie nie polecamy) i wypilismy po piwku. Doborowe towarzystwo tam było - nasłuchałem się tam takich rzeczy, że mi wstyd o nich pomyśleć... Potem już prosto poszliśmy na pociąg (po drodze jeszcze tylko małe uzupełnienie prowiantu:).
Po powrocie do Ełku stwierdziliśmy, że nie chce nam się jeszcze iść nach Hause, więc poszliśmy odwiedzić kumpele w pracy w barze. Tam of course małe piwko. Potem zadzwonił kumpel czy mogę mu pożyczyć cyfrówkę i zaoferował przy okazji, że mnie odwieźie. Bosko=]. Po drodze sobie wymyślił, że mnie pouczy jeździć... Nie dało mu się wytłumaczyć, że piłem. Wprawdzie ja już tego alkoholu dawno nie czułem ale wiadomo - lepiej nie kusić losu. No ale jeżdzenie wyszło mi całkiem elo=]. Był zaskoczony, że tam szybko odpaliłem jego czołg (stary polonezik:). Tylko jak kazał mi cofać to trochę skiepściłem=/. Jeździliśmy po rampie.... Jak cofałem to byłem tak skoncentrowany, że nie pomyślałem, że ten "mały" spadek jezdni nada mi takiej szybkości i... o mało nie skończyłem na płocie=]. Ale mój wyćwiczony przez lata gespatowski refleks sprawił, że wyhamowałem w ostatniej chwili=D. A teraz idę schlafen bo już pieprzenie głupot mi się udzieliło=].
Elo \m/