Archiwum listopad 2007


xxx
Autor: angelous
18 listopada 2007, 14:31

Od pewnego czasu czuję, że coś wewnątrz mnie wzrasta, potęguję się...
Nie wiem co to jest... Jakaś energia, bliżej niesprecyzowane emocje czy coś w tym stylu...
Chciałbym móc iść wykrzyczeć się prosto w niebo albo zrobić cokolwiek co by zredukowało to napięcie w środku...
Ale to nie jest takie proste...
Boję się, że pewnego dnia to wszystko wybuchnie; że dotrze do pewnych granic wytrzymałości i eksploduje...
A wtedy to już nie wiem co ze mną będzie... Czy w ogóle coś będzie...

Pisania
Autor: angelous
14 listopada 2007, 22:10

 Ostatnio odkryłem u siebie swoją nową cechę (chociaż nie wiem czy mogę to tak nazwać; raczej nie mogę ale póki co nie przychodzi mi żaden inny wyraz do mojej gestapowskiej głowy). Bardzo lubię pisać. Zwłaszcza różnego artykuły, rozprawki albo po prostu ot tak sobie pofilozofować. Ale nie chodzi mi tutaj o jakieś artykuły informacyjne o np. wynikach wyborów czy jakiś wydarzeniach. Mam na myśli takie bardziej popularno-naukowe, "ponad-czasowe" jak ja to określam. Np. o tym jak za xxx lat będzie wyglądało życie ziemniaków na Ziemii... Kiedyś jak edukowałem Aniołka z angielskiego to poprosiłem (by nie było, że kazałem) by napisała esej o tym czy technologia zatrze kiedyś granicę między organizmami żywymi i tymi trochę mniej. Postanowiłem, że sam też spróbuję go napisać. Bawiłem się przy tym jak małe dziecko w piaskownicy=] Poza tym, jak już wcześniej wspomniałem, już pofilozofować i swoje myśli przelewać na papier. Wielokrotnie na blogu pisałem już takie notki o np. przeznaczeniu, duszy etc. Można powiedzieć, że moje hobby to tak jakby poniekąd coś w rodzaju dziennikarstwa. Z tego co się orientuję oni też piszą felietony. Ale nie mógłbym występować przed kamerą. Za duży stresior. Bałem się coś powiedzieć na forum klasy to co dopiero mówić o przemawianiu przed milionami moich wiernych fanów=/ No ale już np. w takim Szkle Kontaktowym z chęcią bym sobie pogawędził z Miecugowem i Sianeckim=] No ale wracając do pisania - lubię pisać nie tylko artykuły. Razu pewnego usiadłem na matmie w gimnazjum i w zeszycie pod zadaniami zacząłem pisać opowiadanie. Pomysł umarł wraz z zabraniem mi zeszyty przez nauczycielkę. Ale w trzeciej liceum idea została reaktywowana i stworzyłem pierwszą część mojego tryptyku. Dwie kolejne części opracowują się już w mojej głowie. Muszę pewnego razu usiąść i przelać je na papier. A potem wydam książkę i zarobię miliardy xD Niah niah!

Matura
Autor: angelous
03 listopada 2007, 13:35

 Jak to ludzie mówią - historia lubi się powtarzać. Znowu będę zdawał maturę. A raczej zdawał i poprawiał. Postanowiłem napisać jeszcze raz matematykę i spróbować zdać niemiecki (rozszerzony - laczupakabra...). Wprawdzie termin składania deklaracji był do 30 września ale dyrektor powiedział, że jeśli obiecam, że dostanę się na SGH to złamie prawo i mi pozwoli poprawiać. Po co mi to? Hm tak jak pisałem w jednej z notek, że nie wiem czy geodezja to jest to to. Gdyby się okazało, że jednak nie chcę tego studiować to lepiej napisana matma niż mam teraz (49%) da mi większe szanse dostania się na niektóre uczelnie. O ile napiszę tą matmę lepiej. Bo wiem, że jakbym zrezygnował z geodezji to z pewnością chciałbym studiować w Warszawie. Nadal uważam, że Olsztyn to wieś. Poza tym matmę mam nawet teraz więc przynajmniej jak będę się uczył do matury to nie będą mi obce te wszystkie cyferki. A czemu niemiecki? Z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że tyle się uczyłem niemca, zdawałem (i zdałem) DSD2, że szkoda mi jest tak po prostu zapomnieć tego języka (mimo iż go serdecznie nie cierpię). A tak wiedząc, że mam maturę w maju z niemca to przynajmniej będę miał jakiś cel, motywację by się go uczyć. A drugi powód to taki, że może spróbowałbym składać na SGH. Byłem tam ostatnio i sam duch tej uczelni zawarty w jej murach powalił mnie na kolana. Poza tym z tego co słyszałem o SGH - to tylko cud, miód i orzeszki. Przynajmniej nie ma tam takiej burdelu jak na Kortowie...

Poza tym - niczym nie ryzykuję podchodząc do matury. Nawet jeśli na niej się nie pojawię to nic takiego się nie stanie (poza tym, że nie pokażę się na oczy paru nauczycielom przez wiele lat). W sumie te poprawianie matury aż tak bardzo mi nie jest potrzebne. Ale czemu by nie spróbować. Przynajmniej w przyszłości, nie będę zadawał sobie pytań w stylu "a co by było gdyby".

Hm a może chcę coś komuś udowodnić poprzez ponowne podchodzenie do matury? Może sobie? Chyba nie ale sam już nie wiem... Jeśli tak  to robię to podświadomie. Ale nie wiem. Nic już nie wiem...