29 czerwca 2007, 06:48
Mam już wyniki matur, oto one:
j. polski - 71%
j. angielski - 93%
geografia - 60%
matematyka - 48%
Z miejsca mogę powiedzieć: żegnaj geodezjo! Póki co kończę notkę bo idę o tej nieludzkiej porze roznosić ulotki...
Mam już wyniki matur, oto one:
j. polski - 71%
j. angielski - 93%
geografia - 60%
matematyka - 48%
Z miejsca mogę powiedzieć: żegnaj geodezjo! Póki co kończę notkę bo idę o tej nieludzkiej porze roznosić ulotki...
Nie lubię jak ktoś z moich bliskich klepie doła=/ Od razu automatycznie mam też gorszy humor=/ Taka telepatia jak to kiedyś ktoś ładnie powiedział. Poza tym martwię się bardzo... Nie za fajnie:(
Ale trzymaj się, jestem z Tobą i nie zapominaj, że Cię kocham:) :*
Dzisiaj byłem na zbieraniu truskawek. Nie wiem w jakiej wiosce, nie wiem dla kogo pracowałem ale grunt, że kasiora jest=] Tylko trawa przeszkadzała bo była do pasa=/ Ale za to jaka satysfakcja po pracy=] A ile kompleksów przez to, że Sola zebrała więcej łubianek ode mnie... =P
Wakacje trwają a ja się obiboczę. Z poważniejszych spraw to tylko zostało mi się nauczyć na prawko pytań no i ofkoz zdać examin. Ale to kiedyś tam=] Póki co uczę się jeździć. Nie idzie mi tak źle=D Nie mój problem, że niektórzy ludzie na widok mojej elki uciekają w popłochu.
Mam kilka postanowień na wakacje:
1. Dokończyć czytać "Przedwiośnie"... i przeczytać multum innych książek=D
2. Popracować nad kondycją.
3. Brush up my English.
4. Nauczyć się grać na gitarze... Może być ciężko=]
No i ostatni punkt, który jest moim zdaniem najważniejszy:
5. WYSPAĆ SIĘ xD
A notkę zakończę miłym komunistycznym akcentem pochodzącym z hymnu CCCP "To Communism's triumph lead us on!"
Tak się zaczęłem zastanawiać, czy znam jakąś osobę, chociaż jedną, która nie musi przez nikim niczego zatajać i może być sobą niezależnie od sytuacji? Czy tacy ludzie istnieją? Przecież zawsze musimy udawać. Albo przed rodzicami, albo przed znajomymi. Nigdy nie możemy pokazać swojej prawdziwej twarzy. Często musimy występować w masce, jednej z wielu. Przecież nie powiemy rodzicom, że pijemy/palimy/ćpamy, a kolegom, że nadal śpimy ze swoim kocykiem z dzieciństwa. Bardzo nie lubię w ludziach dwulicowości. Ale jakby się nad tym zastanowić to każdy człowiek jest dwulicowy. Ja sam inaczej zachowuję się wobec rodziców i wobec Przyjaciół. Ukazuję 2 diametralnie różne oblicza (nie, nie mam rozdwojenia jaźni zamknij się, ktoś Cie pytał o zdanie?). Toteż, czy istnieje ktoś taki, albo inaczej, czy istniał ktoś taki, kto nigdy nie musiał niczego udawać? Przychodzi mi tylko na myśli Jezus albo jakby nie patrzeć to jego postać można podpasować pod każdy temat. Ale z drugiej strony sami często wymuszamy tego typu zjawisko bowiem czasami wolimi zostać okłamani niż dowiedzieć się prawdy. Moim zdaniem zawsze lepiej wiedzieć nawet o najgorszej rzeczy niż żyć w niepewności i snuć miliony domysłów, przez które się potem nie może spać po nocach. Ale ludzie często wolą żyć w ułudzie, że np. ich dziecko jest jak aniołek, a ten zapach fajek to pewnie przez to, że stał koło jakiegoś palacza na przystanku.
Ta rozprawa o dwulicowości jest czysto teoretyczna, nie wywołana żadnymi faktami. Po prostu czasem lubię pofilozofować=]
Dzisiaj nie będę się rozpisywał bo nie mam na to humoru.
Wyruszyliśmy pociągiem o 5.40. Masakra. W dodatku wczoraj dostałem udaru i trochę rano nie byłem w formie. Musiałem się kimnąć w pociągu bo bym nie wyrobił. Jednakże dzisiaj zamiast jednej to miałem obstawę dwóch koleżanek. Egzaminy zaczęliśmy pisać o 9.00 i skończyły się o 15.15. W między czasie były 2 przerwy (30 min i 60 min - bezsens) oraz dostałem wykład o handlu narkotykami. Rezultaty examu:
Reading:
Part 1 banał. Part 2 jakoś poszło. Part 3 takie sobie bo nie lubię zadań, gdzie trzeba wstawiać wycięte akapity. Part 4 - pojebane jak lato z radiem. Istna strzelnica.
Writing:
W pierwszym zadaniu musiałem napisać report a w drugim wybrałem letter of aplication. Jakoś podołałem.
Use of English:
Porażka. Nie sądzę bym miał więcej niż 60%. Już dawno takich głupot nie popisałem. JJ by mnie co najmniej ekskomunikowała. A potem poćwiartowała i rozdała resztki krukom.
Będzie co ma być. Tylko niech nikt mi nie mówi, że będzie dobrze.
Po examach dziewczyny wróciły z Auchan i poszliśmy do McDonald's a potem na piwo do tego obskurnego baru "Biały dom". Wciągnąłem koleżankę w palenie... Potem już poszliśmy prosto na dworzec. Of course musieliśmy spotkać tam połowę klasy.
I w końcu mam wakacje! Mam kurwa jego pierdolona mać te jebane wakacje...
Dzisiaj zdawałem w Białymstoku pierwszą część CAE - speaking i listening. Ale po kolei...
Wyruszyłem na podbój Podlasia pociągiem 07.40 (środek nocy). Na miejscu byłem o 09.16. Odprowadziłem Solę na przystanek a sam udałem się do McDonaldu=D. Ten CAE to tylko wymówka by rodzice puścili do Białego do McDonaldu=P. Po degustacji, konsumpcji i napchaniu się jak dzika świnia oddaliłem się z tej świątyni w poszukiwaniu swojego miejsca przeznaczenia. Na początku trochę się zamotałem i pogubiłem w tej wiosce ale jakoś podołałem zadaniu. Oczywiście musiałem przejść błyskawiczny kurs czytania mapy nim doszedłem do celu. Na miejscu spotkałem więcej znajomych z Ełku niż spotykam na codzień. Naliczyłem 13-15 osób. Nim Sola wróciła z Auchan trochę się poszwędałem. W końcu nadszedł czas speakingu...
Speaking:
Po wejściu do sali oczekiwań zaczęłem prowadzić konwersację z kobietą w wieku podchodzącym pod 50tkę. Było całkiem sympatycznie=]. Dowiedziałem się siedząc tam, że moją "partnerką" do speakingu będzie dziewczyna z Ełku - rok młodsza również z mojej szkoły z matfizu=]. Mówiło mi się całkiem w porządku. O dziwo tak bardzo się nie zestresowałem. Trochę tylko jestem zły na siebie, że używałem tak banalnego słownictwa. No i moja partnerka była trochę zbyt wygadana i mi kradła czas=/. Ale nie było najgorzej=]
Po speakingu miałem ponad 3 godzinną przerwę. Udaliśmy się z Solą do McDonaldu=D (znowu:). Zdobyłem tam ładne różowo-dziwne coś dla Zająca=] Po wyjściu z tej wykwintnej restauracji rozpoczeliśmy łowy na ołówek. Zdarli ze mnie majątek za niego=/ Niedługo później zaczął się listening...
Listening:
W pierwszej części miałem drobne dziury w pamięci dotyczące pisowni niektórych wyrazów. W drugiej części, która nota bene była puszczana tylko raz, nie usłyszałem 2 informacji. W trzeciej części, gdzie do każdego pytania były po 4 warianty odpowiedzi, zawsze pasowały mi 2=/. Toteż taka mała strzelnica. A czwarta część to już w ogóle porażka - strzelnica to za mało powiedziane... tam było strzelanie jak na Omacha Beach.... Poza tym było mi mało czasu. Mimo że większość rozumiałem to jednak nie nadążałem z analizowaniem odpowiedzi. Nie jestem zadowolony z tej części=/
Po examie udaliśmy się na piwo. Znaleźliśmy jakiś bar (serdecznie nie polecamy) i wypilismy po piwku. Doborowe towarzystwo tam było - nasłuchałem się tam takich rzeczy, że mi wstyd o nich pomyśleć... Potem już prosto poszliśmy na pociąg (po drodze jeszcze tylko małe uzupełnienie prowiantu:).
Po powrocie do Ełku stwierdziliśmy, że nie chce nam się jeszcze iść nach Hause, więc poszliśmy odwiedzić kumpele w pracy w barze. Tam of course małe piwko. Potem zadzwonił kumpel czy mogę mu pożyczyć cyfrówkę i zaoferował przy okazji, że mnie odwieźie. Bosko=]. Po drodze sobie wymyślił, że mnie pouczy jeździć... Nie dało mu się wytłumaczyć, że piłem. Wprawdzie ja już tego alkoholu dawno nie czułem ale wiadomo - lepiej nie kusić losu. No ale jeżdzenie wyszło mi całkiem elo=]. Był zaskoczony, że tam szybko odpaliłem jego czołg (stary polonezik:). Tylko jak kazał mi cofać to trochę skiepściłem=/. Jeździliśmy po rampie.... Jak cofałem to byłem tak skoncentrowany, że nie pomyślałem, że ten "mały" spadek jezdni nada mi takiej szybkości i... o mało nie skończyłem na płocie=]. Ale mój wyćwiczony przez lata gespatowski refleks sprawił, że wyhamowałem w ostatniej chwili=D. A teraz idę schlafen bo już pieprzenie głupot mi się udzieliło=].
Elo \m/