25 października 2007, 18:41
U wielu ludzi można zauważyć pewną tendencję - potrzebują należeć do jakiegoś kręgu ludzi i robią wszystko by taki krąg mieć. Boją się, że zostaną na poboczu jak szare myszki i nikt się nimi nie będzie interesować i ich zauważać. Biegają w tą i z powrotem, starają się rozmawiać z wszystkimi dookoła. Owszem jest to dobre. Wiadomo, że każdy chciałby mieć swoją paczkę znajomych do których będzie zawsze mógł przyjść, zagadać, pośmiać się, miło spędzić czas. I ja właśnie się boję, że tracę taki krąg. Czuję, że niektóre rzeczy już są nie dla mnie. Nie jest to miłe uczucie patrzeć na wszystko z boku i nie móc uczestniczyć w tym co kiedyś robiło się na porządku dziennym. Boję się, że z czasem w ogóle mogę nie mieć już nic wspólnego. Nie chcę tego ale niestety - chociażby fakt studiowania w innych miastach nie pozwala na robienie tego co się robiło kiedyś. Wszystko się zmienia. Ludzie się zmieniają, czasy się zmieniają, rząd się zmienia (zbyt często). Mam nadzieję, że to wszystko nie zgaśnie ot tak po prostu i będzie trwało w takim bądź innym stopniu przez długi czas. Bardzo pragnąłbym by ktoś mi to mógł powiedzieć wprost bym miał tą pewność, te potwierdzenie, by moje obawy się zmniejszyły. Chociaż wiem, że raczej nie znajdzie się taka osoba...