Najnowsze wpisy, strona 6


Parapety
Autor: angelous
04 lutego 2008, 22:55

Ludzie są beznadziejni. Ja rozumiem, że są parapety i klamki od zachrystii ale by urodzić się firanką? Wkurzają mnie pewne osoby. Wkurzają mnie swoją głupotą, ignorancją, arogancją i niechlujstwem. Nie lubię bardzo jak ludzie się  opierdalają, leniuchują i raptem na koniec budzą się ze swego letargu i mają pretensje do wszystkich naokół, że czegoś nie wiedzą. No szlag mnie trafia jak takie istoty się nie interesują niczym a potem udają biedne sierotki i użalają się nad swoim życiem i losem.

Ludzie! Chcecie by coś było zrobione dobrze - zróbcie to sami! Umiecie liczyć? Liczcie na siebie!

Poza tym wkurza mnie jak niektórzy kombinują by się wykręcić od roboty. Żeby coś osiągnąć to trzeba na to zapracować i tyle. Nic nie ma za darmo na tym świecie. To co osiągnąłem w życiu wypracowałem własnymi rękoma. Nie jestem święty, wiem, że np. uczę się stanowczo za mało ale jednak się uczę, a nie obijam i potem płaczę, że egzamin trudny był. Jest czas na rozrywkę i jest czas na pracę. Jeśli ktoś nie umie tego rozdzielić to niech potem nie płacze, że życie dało mu kopas dupas. 

Notka noteczka...
Autor: angelous
30 stycznia 2008, 20:23

No to czas na normalną nootkę...=] A więc u mnie parę zmian...:

Moje życie zostało rozświetlone przez pewną osóbkę=] Widzę światło i to nie jest nadjeżdżający pociąg=] W końcu ponownie czuję tę pełnię szczęście i potrafię się rozkoszować życiem. Wystarczy mi jedno Jej spojrzenie i od razu na mej twarzy gości uśmiech. Codzienne życie dostarcza wielu trosk, zmartwień. Człowiek ciągle jest zabiegany. Musi pamiętać o wielu rzeczach. Ale gdy położę się obok niej - wszystko w okół mnie zatrzymuje się w czasie. Pozwala mi Ona całkowicie zapomnieć o otaczającym mnie świecie i czuć się kochanym i bezpiecznym. Nie istnieje wtedy nic innego tylko Ona. Tylko Ona i ja... Ja i Ona...=D

Patrzę teraz trochę inaczej na swą przeszłość. Wszystko nabiera innych barw z perspektywy czasu. Zmieniła się moja ocena wobec pewnych wydarzeń i ludzi. Dobre wspomnienia pozostały i niech będą tylko wspomnieniami a te złe - doświadczeniem i lekcją życia. Niektóre sprawy zmieniły się na pozytywne, niektóre na negatywne. Nie mówię tutaj o niczym i nikim szczególnym. Raczej patrzę na wszystko jako całokształt. Nie chcę niczego osądzać ani chwalić. Życie toczy się dalej. I niczego mi proszę pana, tak nie żal jak porcelany!

Może to co teraz napiszę nie jest żadną zmianą ale jestem nadal studentem=] Chociaż ciekawe jak to po sesji będzie=] Póki co mam jeden egzamin w plecy a jutro okaże się czy nie mam drugiego. Ale bardzo się cieszę, że zaliczyłem matmę na 4 w terminie zerowym i nie muszę się w nią już bawić. Przynajmniej w tym semestrze=]

Cieszę się, że są ludzie, którzy mimo znacznej odległości nie zapominają o mnie i mam z nimi kontakt. Miło mi jest jak ktoś po prostu spyta się co tam u mnie=] Serce się raduje, że ten świat nie składa się z samych interesownych osób=D Dzięki wam Misiaki=]

Poza tym, chyba poprawiły mi się kontakty z rodzicami. Już potrafię spytać co u nich i nawet sam zadzwonić mimo, że na początku nigdy mi się to nie zdarzało. Cieszę się=D

OK, przeczytałem ten tekst i niektóre myśli chciałem sformułować inaczej ale co ja zrobię, że z języka polskiego nigdy nie byłem orłem i mam kłopoty z wysławianiem się=] Niech zostanie tak jak jest =]

***
Autor: angelous
08 stycznia 2008, 20:15

Jakie to wspaniałe uczucie czuć, że nie jest się samemu na tym świecie; czuć tą bliskość drugiej osoby; ten czuły dotyk; te spojrzenie pełne ciepła; czuć, że ma się kogoś z kim można porozmawiać o wszystkim i mieć pewność, że zostanie się wysłuchanym; czuć... że jest się kochanym. Już dawno, oj dawno, nie czułem się tak szczęśliwy. Dziękuję:*

2007-12-30 23:09:24 - Honor i pokora 
 Wiecie co mnie wkurza? To, że ludzie nie potrafią przyznać się do własnych błędów i nie potrafią powiedzieć słowa "przepraszam". Ale takiego od serca, a nie wymuszonego na siłę. Znam wiele osób, które mimo, że wiedzą iż coś zrobiły źle to nie potrafią się ukorzyć się i przyznać się do winy. Zazwyczaj unoszą się honorem i albo czekają aż ktoś je przeprosi mimo, że na to nie zasłużyły albo po pewnym czasie udają, że nic się nie stało i zachowują się tak jak zwykle; całkowity brak wspomnienia o "tamtej" niedogodnej sytuacji. Przeważnie w każdej kłótni unoszą się honorem i to z siebie robią "te niewinne i pokrzywdzone dziecko" mimo iż to one były powodem nieporozumienia. W ogóle śmieszy mnie jak już dawno jest po awanturze ale owe osoby nie rozmawiają ze sobą bo każda unosi się honorem i twierdzi, że to nie ona powinna odezwać się pierwsza. Ludzie, opamiętajcie się. Gdyby każdy się tak zachowywał to świat składał by się z samych rozbitków. Aby istniały jakieś relacje międzyludzkie to musi istnieć chęć ich utrzymywania z obu stron, niezapominając, że każda z nich musi coś w tą relację włożyć od siebie. By coś otrzymać, trzeba coś dać. Zasada równoważnej wymiany.

Jednakże z drugiej strony są także ludzie, którzy często mówią "przepraszam" za własne przewinienia ale nie rozumieją do końca znaczenia tego słowa. Moja pani od biologii mądrze postępowała, a mianowicie ostro jechała kogoś kto mówił "przepraszam" za ten sam błąd po raz drugi. Skoro się przeprasza to, przynajmniej moim zdaniem, łączy się to z zamiarem poprawy. To nie jest tylko puste słowo, które można wypowiedzieć i już ot tak będzie w porządeczku. Ile to ja razy już słyszałem jak ktoś prosił mnie o wybaczenie i obiecywał, że się zmieni. I co? I nadal ludzie zachowują się tak jak się zachowywali. Nudne to już się robi. Albo inaczej - przykre...

No ale jesteśmy po prostu ludźmi i błądzenie jest rzeczą ludzką.

Tato
Autor: angelous
23 grudnia 2007, 16:46

Wigilia - ten czas powininen być spędzony w rodzinnej atmosferze. Niestety mojego ojca na niej nie będzie - ma dyżur w wigilijny wieczór.

Podziwiam go. Podziwiam go za to ile on robi dla swojej rodziny. Chwyta się każdej możliwej pracy byśmy nie musieli myśleć jakby tu związać koniec z końcem. Jednocześnie stara się sprawic by każdemu z nas żyło się dobrze i niczego nam nie brakowało. Przez to zabieganie często niestety brakuje mu czasu na pewne sprawy takie jak nam obejrzenie filmu albo po prostu by usiąść w fotelu i móc odpocząć sobie po pracy. Żal mi go trochę bo wiem, że jego cały wysiłek, który wkłada w pracę i dom nie jest doceniany tak jak być powinien. Sam często się z nim kłócę, klnę na niego, robię wiele rzeczy na przekór a potem tylko żałuję tych wszystkich uczynków. Domyślam się jak on musi takie zachowania odbierać zwłaszcza gdy jest zmęczony po pracy. Co więcej serce mi się kraja jak widzę, gdy ojciec przychodzi do brata normalnie sobie porozmawiać jak ojciec z synem a brat tylko do niego pyskuje i go wygania z pokoju. Nie cierpię takich sytuacji. Nie wiem jak się mam wtedy zachować. Z jednej strony staram się po cichu uspokajać brata by tak nie rzucał się do taty, a z drugiej samemu staram się przejąć rozmowę by ojciec nie odszedł zmartwiony i przygnębiony, że został tak potraktowany. Jeszcze kiedyś nie pomyślałbym, że tak będzie mi zależało na ojcu. Był pewien okres w moim życiu kiedy go serdecznie niecierpiałem i cieszyłem się jak go nie ma w domu. Na szczęście zmądrzałem trochę. Chociaż możliwe, że nie chodzi tutaj o mnie, a o to, że na codzień nie mieszkam już w domu i nie widuję za często takich sytuacji. Ech...

Życie nie jest wdzięczne. Mam nadzieję, że mój ojciec przynajmniej jest szczęśliwy z niego. 

2007-12-18 18:02:36 - *** 
 A zamiast pisać notkę, wyrażę ją cytatem z Terry'ego Pratchett'a.

"Powinno istnieć słowo określające mikroskopijną iskierkę nadziei, którą człowiek boi się dostrzec w lęku, że samo spojrzenie ją zgasi, jak przy próbie obejrzenia fotonu. Może tylko czekać przy niej, patrzeć obok niej, patrzeć poza nią, aż stanie się dość mocna by zaistnieć realnie."

Święta
Autor: angelous
18 grudnia 2007, 21:37

Nie lubię świąt. Jak dla mnie są one przereklamowane. Nie czuję tego ducha świąt. Kiedyś owszem, czułem w okół siebie tą świąteczną atmosferę ale potem dowiedziałem się, że Święty Mikołaj to ściema... Jedyne co dla mnie sygnalizuje nadchodzące święta to to, że w sklepach są dekoracje, są puszczane kolędy i jest gorączka kupowania prezentów (Bogu dziękujemy za Allegro). A święta same w sobie będą polegały na tym, że pojadę do dziadków. Tam się zjedzie rodzina z całej Polski (ta mniej i bardziej lubiana); podzielimy się opłatkiem; wymienimy prezentami; będziemy udawać, że nam się podobają; słuchać kolęd (jak dla mnie to wszystkie te polskie są bardzo przygnębiające); pójdziemy spać a pierwszego dnia świat już będziemy tylko wszyscy oczekiwać aż pojedziemy w końcu do domu. Jak dla mnie to wszystko jest na siłę. Przynajmniej ja tak się czuję. Owszem chcę się spotkać z rodziną ale te święta (tak jak poprzednie) będą dla mnie trochę poniekąd męczarnią. Ładnie się uśmiechać, siedzieć przy stole i udawać, że słucham ich dysput, odpowiadać na pytania jak mi idą studia etc. Takie spotkanie z rodziną na siłę. Poza tym niektórych członków rodziny wolałbym nie widzieć na oczy=/

Chciałbym móc spędzić święta w domu tylko z najbliższą rodziną. Ale wiem, że tak się na pewno nie stanie. W ogóle czasem mam takie fazy, że chciałbym spędzić święta w samotności. Móc usiąść w fotelu z ciepłą czekoladą i spokojnie sobie powspominać różne czasy i snuć refleksje na ich temat. Dziwny jestem ale ja tam mam od urodzenia.

Bardzo mi się nie chce jechać do dziadków. Przy 17 osobach w domu nie będzie nawet wolnego kąta by móc w spokoju usiąść. Będzie trzeba tylko robić dobrą minę do złej gry i przytakiwać ciotkom i wujkom. Nie lubię na siłę prowadzić rozmów. Zwłaszcza bezcelowych. Liczę na to, że miną one szybciej niż będzie mi się wydawać...

P.S. Wiecie, że Jezus urodził się w Boże Narodzenie? Co za niefart, że spotkał Go taki zbieg okoliczności=/