Najnowsze wpisy, strona 2


Ćwiczenia terenowe
Autor: angelous
26 czerwca 2008, 19:06

Wszyscy mają wakacje a ja siedzę jeszcze w Olsztynie na ćwiczeniach terenowych. Trwają od 21 czerwca do 2 lipca. Gdyby się sprężyć to można by było zrobić je szybciej ale... No właśnie, zawsze jest jakieś "ale". Teoretycznie powinniśmy zaczynać od 8 rano. Niestety, większość grupy co wieczór porządnie wali w tubę i z rana są po prostu trupami na nic nie zdatnymi. Zanim się ich dobudzi, zanim się ustali co mamy robić to jest już 10 godzina i 2h w plecy... Poza tym jak niektórzy mają kaca to w ogóle porażka. Np. jest jeden gość u mnie w grupie, który ma w rodzinie brata, ojca i dziadka geodetę i zna się na rzeczy. Normalnie pracuje się z nim bardzo dobrze ale jak jest skacowany... Wszystko na odpierdol, po łebkach, nie rozumie prostych rzeczy i tylko mięso lata w powietrzu. Taka praca to żadna praca. Inny przykład - jest taka jedna co robi wszystko by nic nie robić. Mówi, że gdzieś idzie co powinno jej zająć 10 min a wraca po godzinie. Ludzie nie rozumieją, że im więcej się zrobi na początku to szybciej się skończy i potem będzie się mogło balować do woli. A tak to tylko Ci co chcą robić wszystko porządnie i prawidłowo to się tylko męczą. Poza tym jestem w ogromnym szoku bo grupa chłopaków, o których myślałem, że to oni będą wszystko opóźniali - pracuje najlepiej z nas wszystkich. Owszem też balują ale potrafią się rano pozbierać i iść w teren i na dodatek robić wszystko poprawnie. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyli. A tak poza tym to podobają mi się te ćwiczenia - można dużo się nauczyć, nikt nam nie stoi nad głową, w sumie to jesteśmy niezależni. Z jednej strony dobrze bo sami sobie regulujemy czas pracy i jej treść a z drugiej źle bo jak wcześniej pisałem widać jak to jest. Bardzo się cieszę, że trafiliśmy na najlepszego pedagoga na uniwersytecie - naszą panią Basię od ćwiczeń. Cud nie nauczyciel. Złota kobieta. Zawsze pomoże, zawsze wesprze. Nawet wtedy jeśli nie chodzi o studia. Wprawdzie oszukała nas, bo powiedziała, że mimo iż nasz teren do wykonania mapy jest największy ze wszystkich to mamy najmniej szczegółów terenowych do pomiarów. Jednak się trochę myliła. Jest ich od groma. W parku chociażby jest jedna 50 metrowa drużka, która wygląda jak slalom. Ale oj tam, i tak jest kapitalna=]

A łyżka na to niemożliwe...
Autor: angelous
19 czerwca 2008, 16:29

Zastanawiam się jak uniwersytet może trzymać takiego kretyna i dawać mu wolną rękę. Tytuł profesora sam w sobie powinien zmuszać nas do szacunku. Ale jak patrzę na niego to współczuję tym murzynom co ich uczył w Zambii... Jak można na egzaminie formułować pytania na zasadzie, że tylko student pierwszego roku po 2 lekcjach mógłby mówić takie rzeczy. Pytania są nieprecyzyjne, nie wiadomo o co w nich chodzi, nie wiadomo w ogóle co trzeba napisać. Albo wymagać od nas definicji, które wygasły w latach 60tych. Do niektórych wiedza widocznie dochodzi z ze znaaaaacznym opóźnieniem. Ten egzamin będzie porażką... Mam nadzieję, że jak nie daj Boże warunek będzie trzeba brać to nie będę go miał z nim. Nawet kochana pani Basia od ćwiczeń powiedziała, że to cham, prostak i idiota. Przeraża mnie, że tacy ludzie istnieją. No ale niektórych trzeba po prostu przeboleć jak to na studiach.

 

A tak poza tym to w ogóle zaliczyłem w końcu rachunek wyrównawczy i jestem z siebie nader dumny. Toteż niezależnie od wyniku egzaminu, składać papierów na nową rekrutację nie muszę. Ulga... Ale i tak nie zaliczyłbym rachunku, gdyby nie Karioczka - dziękować:* =]

 

Na ten czas siedzę na swojej nowej stancji na której będę mieszkać od przyszłego roku i robię wszystko by się nie uczyć i by nie zasnąć. Ale zaraz dopadnie mnie ta brutalna rzeczywistość i będę musiał przysiąść do książek. A taką mam ochotę pójść i porobić zdjęcia w plenerze. Albo obejrzeć sobie dobry film przy dobrym piwku w dobrym towarzystwie.

Sen
Autor: angelous
16 czerwca 2008, 22:49

To co powiem będzie egoistyczne ale... chciałbym móc zasnąć i już się nie obudzić i śnić o pięknych rzeczach...

Jestem już zmęczony życiem... Męczy mnie życie samo w sobie; egzamin na którym nie wiem czego się spodziewać; to, że nie mam wpisu z rachunku wyrównawczego, ponieważ profesor za wszelką cenę stara mi się udowodnić, że nic nie umiem; stosunki międzyludzkie i drobnostki wszelkiego rodzaju...

Nie radzę sobie z życiem. Przytłacza mnie. Nie wiem co mam robić. Nie potrafię odprężyć się i zrelaksować mojego umysłu. Za dużo się dzieje. Nie wiem za co się zabrać. Jak już staram się za coś zabrać to nie mogę się nad tym skupić przez myśli o innych rzeczach. Jestem zmęczony. Psychika już wariuje i robię rzeczy, których nie powinienem zamiast tych co trzeba. Nie potrafię kontrolować już swoich emocji. Ostatnio na uczelni praktycznie poroniłem łzy jak wyszedłem z pokoju profesora C. Ciągle chodzę zmęczony, wiecznie chce mi się spać, organizm się buntuje. Pragnę obudzić się w łóżku i wiedzieć, że nic nie muszę robić i mogę zrobić z dniem co mi się żywnie podoba...

 

"Jesteś wspaniałym mężczyzną."

On...
Autor: angelous
07 czerwca 2008, 23:39

On stoi nade mną... Śmieje się... Śmieje się bardzo głośno... Śmieje się, że to on wygrał i zarazem odebrał mi wszystko. Wszystko na czym mi zależy, wszystko co sprawia mi szczęście... Zabrał mi mój świat... Jak zamknę widzę jego twarz... Widzę jego twarz zbliżającą się do jej twarzy... Chciałbym krzyczeć, zrobić coś... Cokolwiek by to zmienić i powrócić do starego stanu rzeczy... Niestety... Nie mogę... Jedyne co mogę to patrzeć na to wszystkie biernie i łkać po nocach... Przez niego nie mogę spać... Przez niego nie mam ochoty rano otworzyć oczu... Przez niego nie widzę celu... Przez niego stałem się cieniem człowieka...

Nóż, ostrze, żyletka
Autor: angelous
05 czerwca 2008, 23:22

Dupa nie zawieszony.

Nóż, ostrze, żyletka.

Coś zrobiłem źle? Co jest ze mną nie tak? Czemu? Co było prawdą a co kłamstwem? Nie wiem... Chciałbym aby wszystko było prawdą... Chociaż wtedy może zakończenie by nie było takie dramatyczne jak jest teraz...

Biednemu zawsze wiatr w oczy i chuj w dupę. Miałem w myślach przygotowaną notkę ale ulotniła się w raz z ruchliwą karuzelą mych nastrój. Jeszcze trochę się pokręci i otworzę lunapark. Najwidoczniej dla niektórych szczęście nie jest pisane. Zawsze wolałem się poświęcać i żyć dla innych niż dla samego siebie. A to dlatego, że chyba inaczej nie potrafię. Bezedury mi same wychodzą jak czytam powyższe zdania. Chciałbym naprawiać świat a nie potrafię poradzić sobie z własnym życiem.

Nóż, ostrze, żyletka.

Życie na ostrzu noża.

-------------------------

Zbliżają się wakacje. 2 miesiące siedzenia w domu z dala od ludzi, z dala od rozmów, z dala od emocji, z dala od wszystkiego. Koszmar minionego lata powraca.

-------------------------

Czy dla kogoś powyższe słowa mają jakikolwiek sens?