Najnowsze wpisy, strona 11


Lucky & Happy
Autor: angelous
19 sierpnia 2007, 14:46

 Ostatnio mam dość sporego farta, ba, powiedziałbym nawet że dostałem przez przypadek naprogramowy przydział szczęścia. A mianowicie.... zdałem CAE na C i prawko u instruktora, przy którym podobno godzilla jest jaszczurką=]. I'm so proud of myself=P Dobra, dosyć narcyzmu. W końcu nie musze już niczym się przejmować i mogę cieszyć się w spokoju resztą wakacji. Chociaż "spokój" to może złe słowo, zwłaszcza jeśli brać pod uwagę dni między 14 a 18 sierpnia=]

Byłem w Gdańsku z dwiema takimi łajz... bardzo fajnymi dziewczynami=] Zwiedzanie, opalanie się (jednorazowe due to bad weather), dyskoteka, zakupy. W między czasie jeszcze jakieś % po ciemku na plaży, oglądanie wschodu Słońca spacerując po molo, no i nieustanna skłonność do robienia kółek=] Po 3 dobach szaleństwa w trójmieście pojechaliśmy do Olsztyna na małą parapetóweczkę mojej stancji. Tak sobie stwierdziłem, że człowiek nie potrzebuje snu i wcale nie tak trudno jest przestawić się na tryb nocny=]

Szkoda tylko, że nasz wyjazd trwał tak mało czasu - jedynie 4 dni... =(

Sola, Aniołku - Dzięki Wam nie zapomnę nigdy tego wypadu nad morze i często będę wracał do niego myślami. Już od dawna nie czułem się taki szczęśliwy jak po tym wyjeździe. - Dziękuję Wam:*

Smut
Autor: angelous
18 sierpnia 2007, 21:30

 To miała być bardzo wesoła i radosna notka opisująca parę ostatnich bardzo miłych, przyjemnych i szczęśliwych wydarzeń, szczególnie tego jednego długaśnego trwającego od 14 do 18 sierpieńka. Ale nie napisze o nich (przy najmniej teraz), gdyż ponieważ złapał mnie smut... :(

Już od wielu eonów nie miałem tak arcysilnej ochoty by usiąść i... zapłakać sobie... I mimo usilnych starań nie udało mi się uchronić od uronienia tych paru łezek. Czemu mnie dopadł dół? Pytam się już siebie od godziny... Chyba po prostu wszystkie te małe sprawy skumulowały się i w końcu wybuchły. Smutek z powodu rychłego wyjazdu pewnych osób na studia i strach, że ich nie zobaczę, albo będę ich widział bardzo bardzo rzadko (PJO); smutek z powodu złego kontaktu z rodzicami i wyrzuty sumienia z tego powodu, że to przeze mnie panuje taka a nie inna atmosfera; mój bardzo złośliwy charakter; kłopoty z dogadaniem się z niektórymi ludźmi; chęć robienia dobrze, gdzie zazwyczaj wychodzi na opak etc. Musiałem to z siebie wyrzucić. A teraz idę spać bo podobno sen jest najlepszym lekarzem na smutek. Osobiście w to nie wierze ale czemu by nie spróbować tego po ran enty. Może kiedyś ta teoria przestanie być tylko teorią.

Music instructor
Autor: angelous
10 sierpnia 2007, 23:10

 Dzisiaj w mojej mieścinie gra Gosia Andrzejewicz błe... Ma ona takie ukryte fuj, takie wewnętrzne bzie... Ale do rzeczy. O co mi dzisiaj kaman? O muzykę jak się można domyśleć po tytule notki=P

Jak dla mnie to by muzyka nazwać artystą to musi spełniać pewne kryteria:
a) Powinien mieć jeden wybrany gatunek muzyczny, który będzie "uprawiać". Nie lubię jak gwiazdeczki skaczą np. między popem a rockiem. Gdy to robią to moim zdaniem nie mają własnego stylu i tylko próbują "wybić się", przeważnie bezskutecznie. Ich sława trwa tylko 5 minut. Muzyk powinien mieć swój własny, odrębny styl, którego będzie się trzymał przez całą, a przynajmniej większość, swojej kariery. Nie mówię całą bo wiadomo - początki zawsze bywają trudne.
b) Poza tym, artysta nie powinien się dać porwać komercji. Muzykę się powinno tworzyć dla muzyki, a nie po to by odwalić nową płytę i zarobić na niej tylko. Wielu dobrych artystów zniknęło ze świateł jupiterów tylko dlatego, że cena biletów nie była proporcjonalna do jakości muzyki. Dla takich osób jedynym miejscem jest plaża miejska gdzie mogliby zabawiać podpitą młodzież.
c) Album nie może być za mocno retuszowany przez studio nagrań. Muzyk powinien na koncertach grać po pierwsze live, po drugie przynajmniej tak samo dobrze jak brzmi na płycie, a jakby zagrał/zaśpiewał lepiej to w ogóle cud, miód i orzeszki. Nie mam szacunku dla tych, którzy chcą by płaciło się za ich koncerty tylko po to by posłuchać ich z playbacku. Na koncerty chodzi się po to by słuchać muzyki a nie oglądać gwiazdeczkę. Jeśli ktoś chce na nią tylko popatrzeć to polecam Bravo/Popcorn. 
d) Akurat ten warunek nie jest wymagany ale miło jak artysta potrafi zagrać na jakimś instrumencie. Robi to bardzo dobre wrażenie jak śpiewa i zarazem gra na scenie. Ale jak napisałem - to nie jest konieczne. Tarja Turunen ma na tyle dobry głos, że to jej w zupełności wystarcza by być sławną. Lecz niestety, każde ostrze ma dwie strony. Co z tego, ze jest dobra skoro się dała złapać w sidła komercji i została wyrzucona z zespołu (albo jak to piszą na Wikipedii - zespół Nightwish zakończył z nią współpracę). Za dużo chciała za koncerty i niestety, musiała odejść. A fakt faktem, była dobra w tym co robiła.
e) Co się wiąże ze stylem - gwiazda musi dbać o swój image. Nie może zdobywać rzeszy fanów tylko poprzez to, że zrobi coś szokującego albo niemoralnego. Artysta powinien mieć wyrobione swoje imię i dbać o nie by nie zostało zszargane poprzez media. Taka niepisana transakcja - jesteś sławny to pilnuj się by nie zrobić czegoś głupiego bo cały Twój wysiłek pójdzie na marne.

To chyba wszysto co mam do powiedzenia na temat muzyki. Toteż - elo!

Dusza
Autor: angelous
04 sierpnia 2007, 02:48

 Jest już po godzinie 2.00 a ja ciągle nie mogę usnąć, mimo że staram się już od co najmniej 2 godzin. Czemu? Przecież czuję się zmęczony. Myślę, że cała wina leży w umyśle. Nadmiar zbędnych myśli, czasami ważnych, czasami nie, nie pozwala człowiekowi przenieść się w ramiona Morfeusza.

Hm a czy ktoś z was zastanawiał się czym jest umysł? Nie wydaje mi się by umysł równał się naszemu mózgowi. On tylko jest od przechowywania danych i rozsyłaniu impulsów po synapsach naszego organizmu by mógł robić różne bardziej i mniej dziwne rzeczy. Dla mnie umysł bardziej równa się duszy. Może nie tyle co się równa ale jest do niej bardzo zbliżony. A co to jest dusza? Heh, a kto to wie. Z pewnością nie ma ona ośrodka w naszej łepetynie. Myślę, że na naszą osobę wchodzi w skład nasze ciało, umysł i dusza. To wszystko jest spięte czymś w rodzaju niewidocznego łańcucha dzięki któremu staje się całością, czyli życiem. Nasz umysł niekoniecznie musi znajdować się w tym wymiarze/świecie/miejscu. A dusza? Kiedyś oglądałem film pt. "21 gramów". Podobno człowiek w chwili śmierci traci na wadze właśnie tyle. Mówi się, że jest to waga ludzkiej duszy. Nie potrafię bliżej sprecyzować czym dusza dokładnie jest. Wg wiary nie powinniśmy być  nawet w stanie. Ale co, mi tam, spróbuje=P. Moim zdaniem dusza to między innymi uczucia. Umysł służy tylko do postrzegania rzeczywistości i podejmowania decyzji a dusza wpływa na nie poprzez uczucia. Miłość, nienawiść, smutek, radość - nie istniałoby to wszystko bez duszy. Uważam także, że to dusza odpowiada za nasze sumienie. Ale sumienie to przecież też coś w rodzaju uczuć, no nie? Chyba nigdy, a przynajmniej za życia, nie rozwiejemy wątpliwości co do tych spraw. Ale co mi tam, będę nadal próbował=P

***
Autor: angelous
31 lipca 2007, 22:45

 Hmmm czas może napisać w końcu jakąś normalną, niefilozoficzną notkę?

A więc - wakacje nieubłaganie dobiegają końca. Już tylko 2 miesiące=/. Nie boję się tego, że po upływie tego czasu zacznę znowu zapieprzać jak dzika świnia. Boję się momentu, kiedy wszyscy mi bliscy ludzie rozjadą się...

7 sierpnia mam pierwszy egzamin na prawko. Już nie mogę się doczekać poprawki=] Powinienem chyba porobić trochę testów prawda? Od jutra zacznę=] A 13 jadę do Gdańska na upragnione wakacje. W końcu=] Zabieram ze sobą takie dwie, które mam nadzieję, że nie rozniosą tego miasta=] Tja, nadzieja matką głupich=P Między examem a wyjazdem wypadałoby jeszcze znaleźć jakieś mieszkanko w Olsztynie. Juto poszukam... =]

A tak poza tym to stara bieda, życie po prostu toczy się dalej. Czasem stety, czasem niestety. Różnie bywa.

Ot taka notka o wszystkim i o niczym, ciao!